poniedziałek, 24 maja 2010

Senny Tokaj














MOTO Węgry Słowacja 2010

Miał to być kolejny wyjazd do Rumunii. Tym razem w powiększonym składzie. Krzysiek (transalp), Krzysiek (bandit), Łukasz (dr) i Ja (f650). Zaczęło się ulewą już przed granicą w Cieszynie. Dwie godzinki czekania i jedziemy. Na mokro docieramy do pierwszego postoju na Słowacji. W Instytucie Dzieci i Młodzieży miły gospodarz wynajął nam pokój obok warsztatu konserwatora oraz kotłowni. Można było śmiało suszyć ciuchy :).
Drugi dzień na sucho do Tokaju. Po zaparkowaniu ulewa.
Trzeci dzień informacje o zalanym Miszkolcu oddalonym od nas 40 km. Leje. Zwiedzamy. Czekamy na lepszą pogodę. Z Rumunii i tak nici, jeden z nas ;) zapomniał paszport.
Czwarty dzień - zwiedzamy, czekamy, leje.
Piąty dzień - nie leje, czekamy aż woda opadnie.
Szósty dzień - nie leje, ruszamy, leje, drogi w stronę Słowacji pozamykane, przestało lać, błąkamy się bocznymi drogami, błoto, rozlewiska, gdzie my jesteśmy? Po kilku godzinach jest droga do granicy, nareszcie w Słowacji. Jedziemy południem tutaj jeszcze nie ma powodzi.
Nocleg w Starej Horze.
Siódmy dzień - Wielka Fatra, Bojnice, Cićmany, i na zmianę deszc, mgła, błotko, sarny wprost pod koła. Nocleg w Rajeckich Teplicach.
Ósmy dzień - do domku, deszcz. Czas zabrać się za szkody po powodzi.